Wierszyk o chopperze
Stoi motor przed mym domem Bije w gały swoim chromem Chopper to nie byle jaki Gmole, pady, kufry, sakwy Nagle widzę właściciela Przyodziana w skórę sknera Z twarzy jakby Kid Rock stary Spaślak z niego niebywały Siada z miną jak u skina Biedne moto się ugina Trzeszczy, jęczy, krzyczy, płacze Aż mi puścić chcą zwieracze! Zejdź z maszyny głupia krowo! Stań do walki honorowo Nie niszcz bajka ty frajerze Zachowujesz się jak zwierzę Motor służy do kochania Usłysz wszak jego błagania Rocker ruszył tyłek z bajka By przewietrzyć sobie jajka Srebrne ćwieki dumnie pręży Świeci z kasku biały księżyc “Fikasz, synu?” rzecze frajer We mnie bulwers nie ustaje “Szanuj głupku swoje moto Albo przerżnę cię garotą” “Osz ty ch.. ” mówi bajker I zdejmuje już kufajkę Kroczy wolno jak po smole Chyba czas zmówić paciorek Nagle ryk i huk gdzieś słyszę Warczą, krzyczą bycze dysze Dym zza gościa się dobywa Czuć już nawet swąd paliwa Potem huk i trzask i grzmoty Biedny rocker ma kłopoty Gdy otwieram oczy widzę A widokiem tym się brzydzę Zad rockersa całkiem goły Wielki jakby pół stodoły Na nim motor dumnie stoi Niczym rycerz w lśniącej zbroi Niczym lew z bażantem w pysku Lub też Jelcz na wysypisku Nagle motor rzekł te słowa “Przestań swoich niecnych knowań Zad twój łysy jak ta pała Felga ma cię pokarała Teraz cierpisz niczym wieprzek Zad twój wdycha se powietrze” Jaki morał z opowiastki? Szanuj w bajku wszystkie blaszki.
|